Natalia Przybysz
Stylowe światła, klimatyczna muzyka odegrana w całości płyta PRĄD i mnóstwo muzycznych niespodzianek - tak wyglądał wieczór w Bielskim Centrum Kultury.
Rozpoczęli od tytułowej kompozycji z prądu, kilkadziesiąt minut później było już jasne, że zamierzają zagrać całą płytę, nie zmieniają kolejności utworów, zmieniając za to i uwspółcześniając aranżacje.
Przed drugim utworem Natalia grzecznie poprosiła widzów żeby wstali w krzeseł. Usiedli dopiero, kiedy przyszedł czas na spokojne niemenowskie Kwiaty i balladowe breakoutowskie Do kogo idziesz.
Big-bit, blues i rock pobrzmiewał już do końca koncertu, a uwagę skupiała na siebie wirująca jak hinduska bogini, boso, na rozłożonym na scenie wzorzystym dywanie - Natalia Przybysz. Pomiędzy utworami opowiadała o genezie piosenek o tym co najważniejsze w życiu.
Przed bisami (było ich aż 5) długa owacja na stojąco, a w ich trakcie cała sala kołysała się w rytm utworów z różnych okresów działalności Natalii. Wokalistka szczególnie wyróżniła swoją płytę Zaczynam się od miłości, z interpretacjami piosenek Kory. Był też ukłon w stronę Billy Eilish i jej piosenka Lunch. Po ponad półtoragodzinnym koncercie zeszli ze sceny, żegnając się piosenką Mama, z tekstem Kory.
Mimo zimy, która tego dnia opanowała miasto, to był wyjątkowo gorący koncert.
